poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 9



Martina

Leżałam dalej na kanapie. Martha wyszła kilka minut temu, ponieważ musiała jechać już do pracy. Właśnie w taki sposób zostałam sama z Danielem. Okazał się bardzo fajną osobą, ponieważ ma wielkie poczucie humoru i chyba przy nim nie da się nudzić. Jest on także bardzo opiekuńczy, bo dosłownie, co 5 minut pyta się mnie czy mi czegoś nie potrzeba. Co do bólu, to on w ogóle nie ustępuje. Niestety, ale prędzej czy później będę musiała odwiedzić szpital.  W dodatku strasznie jestem ciekawa, co chciał mi przekazać Luke, ale wszelkie próby wyłudzenia tej informacji od Daniela kończą się porażką.
Nagle po całym domu rozniósł się odgłos dzwonka. Sahyounie podszedł do drzwi i je otworzył. Do domu jak poparzony wparował Luke. Miał na sobie granatową bluzę, czarne spodnie i do tego timberlandy. Spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
-Jak to się stało?- Spytał Brooks, który był bardzo zdenerwowany. Nawet nie miałam pojęcia, że aż tak przerazi go wiadomość, iż zostałam pobita.
-Kiedy Martina wracała ze sklepu spotkała Lauren i Alicie- Wytłumaczył Daniel, który chciał uspokoić przyjaciela.
- Co Ci dokładnie jest?
-Nic poważnego- Oznajmiłam
-Dostała kilka razy w brzuch i nie może chodzić. Musimy pojechać do szpitala.
-Dzięki stary, ale możesz już jechać do domu, a ja ją zawiozę-Odrzekł Brooks i pożegnał się z przyjacielem, który posłał mi ciepły uśmiech, kiedy był już przy drzwiach.
Gdy zostaliśmy sami Luke podszedł i usiadł koło mnie. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, jednak ja postanowiłam ją przerwać.
-Luke?
-Tak?
-Co chciał przekazać Daniel?
-Nie mówmy teraz o tym, proszę- Po tych słowach wstał i delikatnie wziął mnie na ręce.
Skierowaliśmy się do drzwi. Z lekkim utrudnieniem otworzył je i podszedł do czarnego auta. Położył mnie na tylnych siedzeniach, a następnie ruszył do mojego mieszkania, aby je zamknąć. Wkrótce zajął miejsce kierowcy i w szybkim tępię odjechaliśmy do pobliskiego szpitala. Przez drogę żadne z nas nie odezwało się. Wkrótce byliśmy już pod szpitalem. Ponownie wziął mnie na ręce i poszliśmy do szpitala. Kiedy weszliśmy każdy zwrócił swój wzrok na nas. Niektórzy ludzie są strasznie ciekawscy. Na nasze szczęście akurat zauważył nas lekarz, który szybko do nas podbiegł.
-Co jej się stało?-Zapytał lekarz
-Została uderzona kilka razy w brzuch-Odparł chłopak, który mi towarzyszył
-Dobrze, trzeba będzie zrobić badanie czy nic nie zostało uszkodzone-Oznajmił-Za mną
Weszliśmy do ogromnej sali, gdzie znajdowało się kilka łóżek koloru niebieskiego, a na przeciwko nich znajdowały się jakieś rzeczy. Zostałam ostrożnie położona na środkowym łóżku. Po chwili zjawiła się młoda pielęgniarka o rudych włosach. Bardziej przypominała dziwkę niż pielęgniarkę. Ten makijaż, dekolt, dziwię się, że ona jeszcze tu pracuję. Cały czas bacznie obserwowała Luke'a.
-Przepraszam, czy pan jest z rodziny?- Zapytała rudowłosa
-Jestem jej dobrym przyjacielem- Odrzekł, a ja uśmiechnęłam się głupio. Nie wiedziałam, że nasza znajomość jest na poziomie przyjaźni.
-A więc proszę to wypełnić- Wręczyła mu kartkę do wypełnienia i odeszła zacnym krokiem.
-Okej, a więc powiedz mi jak masz na nazwisko.
-Thomas
-Data urodzenia?
-12 sierpnia
Taka wymiana zdań trwała jeszcze kilka minut, później przyszedł lekarz i zabrał mnie na badania.

~Chwilę później~


Po badaniach stwierdzono, iż nic mi takiego poważnego nie jest, ale muszę tylko przez najbliższy czas siedzieć w domu pod opieką, co może być trochę niewykonalne, ponieważ Martha i Paula muszą chodzić do pracy, a przecież dla mnie nie mogą jej rzucić. Mój brzuch został owinięty bandażem i posmarowany jakąś śmierdzącą maścią oraz dostałam jakieś leki co trochę złagodziło ból.

-I co powiedział lekarz?-Spytał Brooks, który niósł mnie na rękach do swojego samochodu. 

-Nieważne

-Kurwa skończ już z tym i powiedz co Ci do kurwy nędzy powiedział!-Podniósł głos ze zdenerwowania.

-Muszę kurwa siedzieć w domu i być pod czyjąś opieką, bo przy każdej próbie kiedy chce wstać strasznie mnie boli!-Odpowiedziałam ty samym tonem. 

-Ma kto z tobą zostać?

-Nie wiem-Oznajmiłam, a on wywrócił oczami i z trudem otworzył drzwi od samochodu. Położył mnie na tylnych siedzeniach, a chwilę potem zajął miejsce kierowcy i odjechaliśmy spod szpitala.

Szybko dotarliśmy do mojego mieszkania. Luke otworzył drzwi i ku naszemu zdziwieniu usłyszeliśmy jakieś śmiechy. Wymieniliśmy spojrzenia i po chwili znaleźliśmy się w salonie. W tym samym czasie w progu pojawiła się Paula i Charlie. Zostałam delikatnie odłożona na kanapę. Spojrzałam w kierunku dwójki. Shepherd zapewne był wkurzony obecnością Brooks'a. Paula natomiast posłała mi zdziwione spojrzenie.

-Co ty tu robisz śmieciu?-Syknął chłopak Pauli

-Mam prawo tu być dopóki Martina tego chcę, bo tak jakby to nie jest tylko tej blondi mieszkanie.

-Nawet nie wiesz jaką mam ochotę przywalić Ci w ten szpetny ryj-Odparł Charlie

-To na co czekasz skurwielu? Może po prostu brak Ci odwagi, bo wiesz, że Cię pokonam.

Shepherd zacisnął pięści. Powoli zbliżał się do Luke'a, lecz w ostatniej chwili pomiędzy nich weszła White. Rozdzieliła ich i próbowała uspokoić swojego chłopaka. Na końcu powiedziała mu coś, a ten po chwili wyszedł mocno trzaskając drzwiami. Później udała się do kuchni, a Brooks spojrzał na mnie. 

-Chyba już pójdę-Odrzekł i odwrócił się w stronę wyjścia, jednak szybko złapałam jego nadgarstek.

-Zostań, proszę

-Lepiej będzie jak pójdę, ale wpadnę jutro jeśli tylko chcesz-Odparł i wyszedł.

Zostałam sama z White. Nawet nie odezwała się do mnie. Przecież nic jej chyba nie zrobiłam, prawda? Zrobiła sobie kawę i usiadła obok mnie. Włączyła telewizor i nie zwracała na mnie uwagi. Powoli zaczynało to się robić denerwujące. Spojrzałam na ekran telewizora, gdzie widniała godzina 15.00. Martha miała się zjawić za trzy godziny. 

-Co ci się stało?-Zapytała mnie blondynka 

-Miałam małą sprzeczkę z głupimi sukami i tak jakby dostałam kilka razy w brzuch i nie jestem w stanie wstać, bo zaczyna strasznie boleć.-Odpowiedziałam

-Okej, a powiedz mi kogo są rzeczy w twoim pokoju?-Zapytała i ruszyła do kuchni.

-Martha się do nas wprowadziła na chwilę-Oznajmiłam i obok mnie ponownie pojawiła się blondynka z wieloma magazynami mody.

-Posłuchaj...-Zaczęła i otworzyła jeden z nich ukazując wiele pięknych, ale także drogich sukienek-Charlie zaprosił mnie na kolację w drogiej restauracji i nie chcę wyglądać na niej jak jakaś fleja, dlatego musisz mi pomóc wybrać jakąś sukienkę z tych magazynów.

-A skąd masz pieniądze na takie drogie sukienki?

-Od mojego kochanego chłopaka-Pisnęła ze szczęścia i zaczęła klaskać z ekscytacji.

I właśnie w taki sposób zaczęłam przeglądać magazyny z pięknymi sukniami. Trudnym zadaniem było wybrać jakąś, która by pasowała White. Strasznie wybrzydza i powoli zaczynałam wierzyć w to, że nigdy nie znajdziemy odpowiedniej. W dodatku jestem bardzo ciekawa skąd jej chłopak ma na to wszystko pieniądze. Niemożliwe, aby wygrał jakiś wyścig, gdyż za nie niema, aż tyle pieniędzy, aby iść do drogiej restauracji i jeszcze kupować swojej dziewczynie ubiór, który jest niesamowicie drogi, ale to w sumie nie moja sprawa, więc nie będę się wtrącać.
Po obejrzeniu ponad piętnastu magazynów Paula wybrała odpowiednią kreację dla niej. Była to rozkloszowana koronkowa sukienka z wycięciem z tyłu. Wydawała się być zwyczajną sukienką, ale jej cena była powalająca, jednak White to nie interesowało i skakała z radości, że w końcu znalazła tą "idealną". Zaczęłam się głośno śmiać z jej dziwnego tańca szczęścia, ale natychmiast musiałam przestać, ponieważ dostawałam strasznych bóli. Spytałam się jej, która godzina. Szybko podbiegła do telefonu i oznajmiła, iż jest już 20:23. Zdziwiłam się, gdyż Martha miała skończyć pracę już dawno temu. Zaczęłam się trochę niepokoić,
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprosiłam Paulę, aby sprawdziła kto to. Tak jaką poprosiłam, tak też zrobiła. Kiedy otworzyła drzwi usłyszałam głośne męskie śmiechy. Niespodziewanie w progu pojawili się dobrze znani mi chłopacy.
-Cześć piękna-Przywitał mnie Beau, który podszedł i mnie uściskał, co wywołało u mnie lekkie zdziwienie, ponieważ on mnie prawie w ogóle nie znał. Później reszta chłopaków przywitała się w ten sam sposób.
-Nieźle Cię urządziły te kurwy-Odrzekł James-Ale nie myśl teraz o tym. Przyszliśmy tu po to, aby dotrzymać Ci towarzystwa i, żebyś się nie zanudziła na śmierć.
-Ale jesteście dobroduszni-Zażartowałam na co reszta się zaśmiała-A więc co planujecie?
-Pogadamy i się pośmiejemy-Odparł Jai
-I opowiemy Ci dziwną historię związaną Beau i Lukiem -Oznajmił Daniel, który spojrzał na wymienionych chłopaków.
-Nawet się nie waż-Zagroził Luke
-Ale z ciebie pojebus-Powiedział Daniel
-Zamknij się bo rozpowiem wszystkim co robiłeś w środę wieczorem
-Dobra już nic nie mówię
-Co się stało w środę wieczorem?-Spytałam ze zmarszczonymi brwiami
-Nie chcesz wiedzieć-Odpowiedział Luke
-Pogadajmy o czymś normalnym, proszę-Poprosił Beau, który nie mógł już znieść wymiany zdań pomiędzy dwójką.
Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. W ich towarzystwie nie da się nudzić. Praktycznie cały czas się wygłupiają i nie potrafię wtedy opanować śmiechu. Przez to także miewam straszne bóle, ale przy nich nie da się nie śmiać. Sprawdziłam godzinę i była już 22:57 a Allen wciąż nie było. W końcu wybrałam jej numer i czekałam, aż odbierze. Nie odbierała, a próbowałam się dodzwonić kilka razy. Strasznie się bałam o nią. Chłopaki cały czas próbowali mnie uspokajać, ale ja dalej miałam czarne scenariusze tego co mogło się stać. Nagle telefon zaczął wibrować. Wyjęłam go i zobaczyłam, że Martha wysłała mi wiadomość.

Od Martha:
Nic mi nie jest

Me:
Gdzie ty do kurwy nędzy jesteś?!

Odpowiedzi już nie otrzymałam. Gdzie ona się podziewa taki kawał czasu? Naprawdę się martwię.
A co jeśli to nie ona napisała tego SMS-a tylko jakiś przestępca, który ją porwał?
-Przestań się martwić, przecież napisała Ci, że jest wszystko okej-Powiedział Jai
-Kurwa mać Luke, przecież wiesz, że mógł ją napaść ten psychol co był u niej w domu!-Krzyknęłam
-I co niby mam zrobić?! Przecież nie wiemy gdzie ona jest!
Niespodziewanie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Beau na moją prośbę wstał i poszedł otworzyć. Ku naszemu zdziwieniu w progu pojawiła się Martha. Na jej widok strasznie się ucieszyłam, ale jej wyraz twarzy nie był pogodny. Podbiegła do mnie i wtuliła się we mnie. Odwzajemniłam uścisk.
-Co się stało?-Spytałam brunetke
-Zrobiłam to-Oznajmiła, a ja zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.
-Co takiego?
-Pamiętasz tego faceta w kawiarni? Dzisiaj znowu przyszedł. Starałam się go ignorować i nawet dobrze mi szło. Szefowa poprosiła mnie, abym została dłużej w pracy i ja zgodziłam się. Później kiedy wychodziłam zaczepił mnie ten mężczyzna. Powiedział, że jeżeli zrobię coś dla niego to mi odpuści i już wszystko będzie dobrze. Zapytałam co to za propozycja, a on kazał mi, abym się z nim przespała. Zgodziłam się, bo chciałam już mieć święty spokój. Pojechaliśmy do hotelu i tam wydarzyło się to...-Urwała i zaczęła głośno szlochać-Kiedy było już po wszystkim powiedział, że da mi spokój. Zrozumcie mnie byłam wtedy zdesperowana i chciałam mieć święty spokój, dlatego to zrobiłam.
-Nie płacz już-Powiedziałam-Wiesz, że powinnaś zgłosić to na policję? Przecież to on ci wysyła ta listy i jeszcze włamał Ci się do domu. Chyba, że kogoś wynajął.

-Ale ja się boję tego co on później może zrobić!
-Pomożemy Ci-Oznajmił Beau, który wstał i mocno przytulił Allen.
-Powinnaś pojechać do rodziców. Odpoczniesz od tego wszystkiego. Tam będziesz bezpieczna  i zapomnisz o tych głupich problemach-Zaproponowałam
-Może tak będzie lepiej, ale nie jestem przekonana, żeby iść na tą policję. Powiedział przecież, że da mi już święty spokój.
-Dziewczyno, a co jeśli on zrobi tak innej dziewczynie? Jedź na tą policję!-Rozkazałam, a ona starła łzy i przytaknęła.
-Zawieziecie mnie? 

-Tak, potem Cię odwieziemy i pojedziemy do domu-Odrzekł James
-A więc jedźmy-Poinformowała brunetka
Po tym wszyscy się ze mną pożegnali i odjechali z Marthą na policję. To co zrobiła naprawdę było głupie, ale czasu przecież nie cofniemy. Widać, że żałuję tego co zrobiła. Współczuję jej, że uczepił jej się jaki psychol...


Od Autorki:

Dziękuję za komentarze i wyświetlenia!
Za wszystkie błędy jakie się pojawiły bardzo przepraszam. Z rozdziału jestem nawet zadowolona.
Mam nadzieję, że się nie nudziliście jak go czytaliście!
Jak myślicie co będzie dalej?
Zapraszam do komentowania!
Przypominam także, że od dzisiaj rozdziały będą dodawane co dwa tygodnie.




2 komentarze:

  1. Yeah! <3 Kocham to opowiadanie :3
    Czekam na więcej Maleńka^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Nadal jednaj nie daje mi spokoju co wtedy Daniel miał przekazać Martinie od Luke'a. Ogólnie to czekam na next. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń