czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 10



Martina


*2 tygodnie później*


Od momentu kiedy Martha wraz z chłopakami pojechała na komisariat dni zaczęły lecieć szybko. Powoli odzyskiwałam siły i mogłam już chodzić, lecz czasami jeszcze trochę bolało. Nic szczególnego przez te kilka dni się nie stało. Czasami odwiedzali mnie chłopaki, ale głównie Allen była cały czas przy mnie, aż w końcu pojechała do rodziców. Nie dziwie się jej, ponieważ ostatnio bardzo dużo się stresowała i taki odpoczynek na pewno jej się przyda.
- Idę do Charliego - Oznajmiła krzykiem blondynka, która była już pod drzwiami. - Śpię u niego, dlatego nie martw się o mnie.
- Idź już do niego - Odparłam i wróciłam do przeglądania opisów filmów na laptopie.
Zapewne ciekawi was jak przebiegła ich kolacja. Otóż Paula wróciła do domu dopiero po południu. Na jej twarzy gościł szczery uśmiech, który ukazywał białe zęby. Zapytałam ją co jest powodem jej radości, a ona tylko podeszła i pokazała piękny pierścionek zaręczynowy. Dostałam szoku, ponieważ oni znali się krótko i  w dodatku ona praktycznie nic o nim nie wiedziała. Zawsze wydawało mi się, że dopiero po jakiś 5 latach powinno się prosić o rękę. Oczywiście próbowałam ją ostrzedz jakie to może mieć konsekwencje, ale ona tylko mnie wyśmiała i dało jasno do zrozumienia, żebym się odwaliła. Tak, więc postanowiłam już się nie wtrącać.
Po długich poszukiwaniach nareszcie znalazłam ciekawy film. Postanowiłam, że zrobię sobie jeszcze herbatę. Wstałam z łóżka i powolnym krokiem ruszyłam do kuchni. Nalałam wody do czajnika i postawiłam na gazie. Przeczekałam chwilę, aż w końcu czajnik zaczął gwizdać. Zalałam wodę do mojego ulubionego kubka. Kiedy miałam już iść do swojego pokoju telefon zaczął wibrować. Odłożyłam kubek na blat i wyciągnęłam urządzenie z moich krótkich szarych spodenek dresowych.

Numer nieznany:

Nie wiem czy Cię to interesuje, ale właśnie pod twój stary dom przyjechała policja. 

~Elizabeth

Me:

Pewnie się matka opiła czy coś. Nie ma z czego robić dramy.

Numer nieznany:

Ale tam jest też karetka i twoją matkę właśnie skuto w kajdany. 

Oczy powiększyły mi się ze zdziwienia. Co się tam wydarzyło? Czy moja matka zamordowała kogoś? Może ojca? Szybkim krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Ubrałam spodnie oraz kurtkę i wyszłam. Zamówiłam taksówkę, która przyjechała po pięciu minutach. Droga zleciała bardzo szybko, a po mojej głowie krążyło tylko jedno pytanie. Co się tam stało? Zapłaciłam kierowcy i pośpiesznie wyszłam. Weszłam na posesję i zauważyłam wielu policjantów, ratowników oraz dziennikarzy. Ratownicy właśnie zamykali tylne drzwi od karetki. Wkrótce odjechała ona na sygnale. Przechodziłam obok radiowozu i nagle zauważyłam swoją matkę. Wyglądała za okno z łzami w oczach. Zauważyła mnie i miała bardzo zdziwioną twarz. Zakryła usta dłonią i zaczęła szlochać. Widocznie teraz mnie poznała. Zapewne gdyby mogła to by teraz otworzyła drzwi i szybko podbiegła do mnie, ale niestety uniemożliwiał jej to mężczyzna siedzący obok. Gdy przypomniałam sobie wszystkie wyzwiska z jej strony podczas ostatniej mojej wizyty zignorowałam ją i podeszłam do jednego z policjantów, który prowadził konwersacje z innym.
- Dobry wieczór - Przywitałam się, a oni szybko skończyli rozmawiać i spojrzeli na mnie - Nazywam się Martina Thomas i jestem córką kobiety, którą zatrzymaliście. Proszę mi powiedzieć co się stało.
- A więc pani Kate dźgnęła nożem kilka razy w brzuch panią Rose Barnes. Podobno pan Wiliam zdradzał pani matkę. Ona się o tym dowiedziała i skontaktowała się z nią pod pretekstem pomocy domowej, a właśnie takiej pracy szukała pani Barnes. Później do domu przyszedł mąż i zadzwonił po odpowiednie służby - Wytłumaczył policjant
- Ile jej może grozić?
- Musimy ustalić czy była wtedy poczytalna. - Oznajmił - Musimy także zadać pani kilka pytań.
- Oczywiście
Odpowiedziałam na każde pytanie szczerze. Bo po co miałabym kłamać?
Podziękowałam i pożegnałam się, a następnie zajęłam się poszukiwaniami ojca. Powinien tu jeszcze gdzieś być. Chodziłam i pytałam funkcjonariuszy czy go widzieli, jednak nikt go nie widział. Niespodziewanie podeszła do mnie dziennikarka. Zapewne będzie chciała wyłudzić trochę ode mnie informacji, żeby potem artykuł był ciekawy, ale znając życie i tak napiszą same bzdury, które mijają się z prawdą.
- Czy to pani jest Martina Thomas?
- Tak to ja - Potwierdziłam
- Możemy zadać pani kilka pytań?
- Przykro mi, ale nie mam aktualnie czasu
- Chociaż minutkę - Poprosiła
- Przepraszam, ale nie mam teraz na to czasu, więc proszę dać mi spokój - Po tych słowach zrezygnowana dziennikarka odeszła.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Wkrótce potem pewien mężczyzna kazał wszystkim opuścić teren. Nawet ja musiałam to zrobić. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Przebrałam się i zrobiłam sobie herbatę. Rozmyślałam i zgadywałam ile mogą dać jej lat. Czy ona w ogóle wiedziała co robi? Czuje się winna tego co się stało. Gdybym nie odeszła może matka by nie zaczęła pić, a ojciec nie szukałby pocieszenia u pierwszych lepszych kurw. Czasu się nie cofnie choćbym nie wiem co. Nie da się już naprawić niczego. Gdy skończyłam pić herbatę postanowiłam, iż pójdę spać. Udałam się do pokoju i wyłączyłam laptopa, który był w stanie hibernacji. Wtuliłam się w poduszki i próbowałam zasnąć.

~*~

Obudziłam się o 9.00. Dziś jest pierwszy dzień kiedy wracam do pracy. Nawet się cieszę bo mam już dość siedzenia w domu. Przynajmniej będę mieć jakieś zajęcie.
Właśnie jadłam kanapki. Postanowiłam, iż włączę telewizor. Nawet nie zdziwiło mnie kiedy w telewizji opisywali wczorajszą sytuację.
-Wczoraj pewna kobieta zadała kilka mocnych ciosów nożem Rose Barnes. Mąż kobiety zdradzał ją przez co kobieta popadła w depresję i zaczęła pić. Wczoraj zwabiła ofiarę pod pretekstem i zabiła ją, Sąsiadka podczas wywiadu wypowiedziała te słowa: Kiedyś byli bardzo dobrą rodziną, aż w końcu wprowadzili się nowi sąsiedzi. Ich córka zaczęła się z tym synem sąsiadów zadawać. Stała się pyskata i chamska, aż w końcu uciekła z domu. To wszystko przez n...
Nie chciałam już tego słuchać więc po prostu wyłączyłam telewizor. Puste naczynia dałam do zmywarki. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodenek i wybrałam numer Marthy. Od razu odebrała.
- Cześć Martina! - Przywitała się przyjaciółka
- Cześć, co tam u ciebie?
- Fantastycznie! Fajnie znów zobaczyć rodziców i spotkać się ze starymi znajomymi - Powiedziała radośnie - A ty jak się czujesz?
- Nawet okej
- Słyszałam...
- Ehh.. A kto nie słyszał? Cały czas o tym gadają.
- Współczuje Ci
- Niepotrzebnie - Odparłam - Nie mówmy o tym i lepiej opowiadaj co ciekawego ostatnio porabiałaś...
I właśnie w taki sposób upłynęło półtorej godziny. Allen opowiadała mi różne śmieszne rzeczy jakie jej starzy znajomi zafundowali jej. Ciesze się, że jest szczęśliwa. Szkoda, że ja nie potrafię. Nie mam po prostu powodów, aby być szczęśliwa.
Po skończonej rozmowie z Allen, udałam się do pokoju i ubrałam we wcześniej przygotowane rzeczy. Później zrobiłam makijaż oraz uczesałam włosy. Zabrałam torebkę i wyszłam z domu. Upewniłam się kilka razy czy zamknęłam drzwi i ruszyłam do restauracji, w której miałam rozpocząć za półtorej godziny pracę. Podczas podróży podziwiałam dobrze znane mi widoki. Przypomniało mi się kilka wspomnień wraz z przyjaciółkami, które kiedyś miałam i myślałam, że mogę na nich polegać, ale teraz rzadko można spotkać prawdziwego przyjaciela, a co dopiero prawdziwą miłość.
Jeśli chodzi o miłość to ja już swoją miałam i nie wiem czy kiedykolwiek zdecyduje się na ponowne związanie z kimś, ale czy to była prawdziwa miłość, jeśli mnie zdradził? Nie przyznał się do tego, co wskazuje na to, że był tchórzem. Nawet nie powiedział tego, przy naszym ostatnim spotkaniu. Chciał zabrać ten sekret do grobu, ale nie udało mu się to. Nie jestem w stanie powiedzieć czy gdyby się przyznał to bym mu wybaczyła. Potrzebowałabym czasu na przemyślenie, tak jak chyba każdy. A co do Susan to czemu mi nie powiedziała? Przecież ona jest podłą suką i przy każdej możliwej okazji zniszczyłaby komuś życie. Szkoda, że nie można się pozbyć złych wspomnień. Życie by było wtedy łatwiejsze, nieprawdaż?

Wspomnienia w przeciwieństwie do ludzi, zostają na zawsze...
Wkrótce znalazłam się pod moim miejscem pracy. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu Pauli jeszcze nie było, a przecież ona zawsze zjawiała się przed czasem. Przy barku stała Dorothy. Kiedy mnie dostrzegła na jej twarzy pojawił się promienny oraz ciepły uśmiech. Podeszłam bliżej.
- No proszę, jak dawno cię nie widziałam - Powiedziała brunetka
- Niektórzy nie widzą się lata, a my nie widziałyśmy się kilka tygodni - Odparłam z uśmiechem po czym udałam się na zaplecze, aby ubrać granatowy fartuch z logiem restauracji. Później zaczęłam wykonywać swoją pracę. Muszę powiedzieć, że brakowało mi tego, bo większość ludzi zna ten stan kiedy jest są wakacje, a on siedzi w domu i się potwornie nudzi. Przez kilka tygodni siedziałam tak cały czas i nigdzie nie wychodziłam. Zero ruchu.
- Co podać? - Spytałam blondynki z niebieskimi końcówkami o pięknych zielonych oczach
- Na razie poproszę sok pomarańczowy
Zapisałam i odeszłam. Wkrótce wróciłam z gotowym napojem. Podziękowała mi i w chwili gdy miałam odejść, do restauracji wszedł nie kto inny, jak mój ojciec. Ubrany był w garnitur, więc zapewne wyszedł dopiero z biura. O ile tam jeszcze pracuję. Nagle pewna rudowłosa kobieta wstała i pomachała do niego. Odeszłam do White, która zjawiła się niedawno. Z daleka obserwowałam co oni robią. Żartowali, śmiali się, a nawet co jakiś czas dawali sobie buzi.
- Martina, czemu nie idziesz obsłużyć - wskazała na mojego ojca oraz kobietę - tamtej pary?
- Już idę - Wywróciłam oczami i powolnym krokiem zbliżałam się do tej jakże wspaniałej i szczęśliwej "parki" - Co podać? - Zadałam rutynowe pytanie, a ich wzrok zwrócił się ku mnie. Ojcowi zszedł uśmiech z twarzy, a kobieta posłała mu zdziwione spojrzenie.
- Kochanie? Wszystko w porządku? - Spytała rudowłosa
- No co nic jej nie powiesz? Odebrało ci mowę, tato? - Szczególny nacisk dałam na to ostatnie słowo
- Co?! Jaki tato?! Mówiłeś, że miałeś żonę, ale nie że nie mieliście dzieci! Arthur wytłumacz się!
- Ale on ma na imię Wiliam, Wiliam Thomas
- Że co?! Ty draniu! Okłamałeś mnie! Mówiłeś, że nazywasz się Arthur Smith! W czym jeszcze kłamałeś?! Z tym, że mnie kochasz?! Z tym, że się pobierzemy, pojedziemy w podróż poślubną do Francji, założymy rodzinę i będziemy szczęśliwi?! Chwila moment... - Zamyśliła się kobieta po czym z przerażeniem w oczach dodała: - Czy twoja żona to Kate Thomas? Ta, która zabiła niewinną kobietę? - Ojciec schował twarz w dłoniach i westchnął głośno - Ty sukinsynie! - Rudowłosa zamachnęła się i uderzyła go w twarz, następnie wzięła torebkę i wyszła. Spojrzałam na ojca, który trzymał się za obolałe miejsce.
- Zadowolona? - Spytał chamsko.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, śmieciu - Prychnęłam i posłałam mu zwycięski uśmiech. On wstał tylko i wyszedł bez słowa. Wróciłam do Pauli. Ta zaczęła od razu wypytywać co się stało, a ja jej zaczęłam opowiadać. Na szczęście zdążyłam opowiedzieć jej wszystko, ponieważ do restauracji weszła grupka chłopaków, którzy byli mniej więcej w moim wieku. Wśród nich dostrzegłam Erica co mnie pozytywnie zaskoczyło. Dawno z nim nie gadałam, co muszę niedługo nadrobić. Skierowałam się w ich stronę, aby przyjąć zamówienie oraz przywitać się z Westem.
- Co podać?
- Martina? Cześć! Dawno Cię nie widziałem i nawet nie wiedziałem, że tu pracujesz - Powiedział Eric z uśmiechem na ustach.
- Też się cieszę, że cię widzę - Odrzekłam
- Poznaj moich przyjaciół - Wstał i zaczął wymieniać po kolei ich imiona - Tommy, Scott i  Danny.
- Witam piękną panią - Przywitał się Danny - Masz jakieś plany wieczorem?
- Ona wieczór ma już zaplanowany - Zagadnął West, a reszta chłopaków wymieniła spojrzenia wraz z cwanym uśmieszkiem - Kurwa nie o to mi chodzi pedały
- A więc wróćmy do normalnych spraw bo zaraz kurwa wpierdolę w całości ten stół. Daj nam wielką pizze z kurczakiem i serem - Zażądał Tommy
- Okej - Odpowiedziałam i odeszłam.
Przekazałam zamówienie i oparłam się o barek wyczekując nowych klientów. Przeczekałam kilkanaście minut, aż w końcu zostałam poinformowana, iż pizza jest gotowa. Zabrałam ją i ruszyłam do stolika gdzie siedział West i jego przyjaciele.
- Dziękujemy
- Słuchaj Martina, powiedz mi jakie to jest uczucie kiedy twoja matka jest morderczynią?

Od Autorki:

Przepraszam za wszystkie błędy. Jest on wcześniej, ponieważ za niedługo wyjeżdżam. Ten rozdział pisało mi się dobrze i tak w kilku procentach jestem z niego zadowolona. Proszę wyraźcie swoją opinię w komentarzu :) To motywuje i uczy mnie jakich błędów nie popełniać ;)

Do następnego!






3 komentarze:

  1. Fenomenalny rozdział. Troszkę szkoda że nie ma w nim Luke'a, ale i tak sytuacje z Martiną są super. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń