Ważna notka, proszę przeczytaj
Martina
- Rozumiem - Powiedział smutnym głosem Luke, wlepiając wzrok w ziemię.
- Przepraszam Luke - Mruknęłam cicho.
- Nic się nie stało - Szepnął wciąż wpatrując się w ziemię, jednak po chwili spojrzał na mnie i wyciągnął do mnie rękę - Przyjaciele?
- Przyjaciele - Potwierdziłam i zacisnęłam jego dłoń, po czym przytuliliśmy się. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i zbliżyliśmy się do skraju, gdzie usiedliśmy i zawiesiliśmy nogi. Wpatrywaliśmy się w piękny krajobraz przed nami.
~*~
Ostatnie tygodnie minęły bardzo szybko. Paula rzadko pojawiała się w domu, przez co cały czas siedziałam sama w domu. Allen niedawno wróciła z jakimś nowym chłopakiem, który wydaje się być miły, ale jest za to chorobliwie zazdrosny. Praktycznie każdą chwilę spędzają razem, dlatego spotykamy się z Marthą tylko w pracy. Jeśli chodzi o Luke'a lub o resztę chłopaków, to nie dają znaku życia od dwóch tygodni.
- Dzisiaj? Świetnie! Dziękuję bardzo, do widzenia. - Powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę w celu zakończenia połączenia.
Właśnie dzisiaj wybieram się odwiedzić moją matkę w zakładzie psychiatrycznym. Stwierdzono, że podczas morderstwa była niepoczytalna. Odesłali ją tam i przebywa już tydzień.
Dokończyłam herbatę, która była już zimna, i włożyłam kubek do zmywarki. Skierowałam się do mojego pokoju i nałożyłam już wcześniej przygotowane ciuchy. Ubrałam szarą bluzkę z wyciętym bokami na której widniał napis: Forever Young i do tego czarne spodenki. Schowałam telefon oraz klucze i wyjęłam kilka dolarów z portfela, po czym ubrałam roshe runy i wyszłam, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Wyciągnęłam telefon z zamiarem zamówienia taksówki, jednak przerwał mi tą czynność kobiecy głos.
- Cześć Martina! - Przywitała się Martha zza szyby białego Doge'a.
- Cześć Allen.
- Właśnie wraz z Bradem przyjechaliśmy w odwiedziny, ale ty chyba gdzieś się wybierasz.
- Może Cię gdzieś podwieźć? - Zapytał Brad.
- Jeśli tylko możecie. - Odpowiedziałam, na co oni tylko przytaknęli. Podeszłam bliżej i szarpnęłam tylnymi drzwiami, aby móc wejść do pięknego i zapewne drogiego samochodu.
Cała podróż minęła bardzo szybko w miłej atmosferze. Będąc już na miejscu, podziękowałam za podwózkę i skierowałam się do wielkiego i budzącego strach budynku. Weszłam wielkimi kasztanowymi drzwiami, gdzie stało dwóch ochroniarzy. Podeszłam do recepcjonistki w celu dowiedzenia się, na której sali przebywa moja rodzicielka.
- Dzień dobry - Przywitałam kobietę o blond włosach. - Gdzie mogę znaleźć Kate Thomas? To moja matka. Przyjechałam w odwiedziny.
- Proszę dać mi chwilkę - Powiedziała z pięknym białym uśmiechem - Ymm... Sala nr. 43 Zaprowadzę panią.
Podążyłam za drobną sylwetką kobiety. W czasie drogi mijałyśmy drzwi, w których umiejscowiono małe okienko. To miejsce wygląda teraz strasznie, a co dopiero musi wyglądać w nocy. Można by rzecz, iż jest to idealne miejsce do nakręcenia jakiegoś taniego horroru.
- Pani psycholog będzie obecna przy waszej rozmowie. Takie wymagania. - Rzekła blondynka, otwierając tym samym metalowe drzwi w kolorze jasnej limonki. Weszłam do skromnie urządzonego i lekko przerażającego pomieszczenia, w którym moja rodzicielka miała jeszcze odsiedzieć najbliższy czas. Ściany były jasno żółte, gdzie nie gdzie dostrzec można były namalowane różne obrazki. Jak sądzę po dawnym lokatorze. Okno będące na środku, otoczone było kratami. W rogu ustawione było typowe szpitalne łóżko z niebieską pościelą. Obok łóżka znajdowała się mała drewniana szafka nocna. Na przeciwko łóżka była komoda i niedaleko niej dwa krzesła.
- Mamo? - Zwróciłam uwagę ciemnowłosej, która akurat czytała książkę na łóżku.
Po chwili przyszła pani psycholog. Zajęła miejsce na krześle. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę mojej matki. Zajęłam miejsce obok niej. Kobieta śledziła każdy detal mojej twarzy. Nagle w jej oczach nabrały się łzy, a po chwili wtuliła się mocno we mnie. Niespodziewanie poczułam ciepło. To ciepło, które zawsze bije od matki - osoby, która Cię kocha.
- Dziękuję ci za ten wieczór - Mruknęłam i złożyłam delikatny pocałunek na ustach Peter'a.
- Nie ma za co. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia - Mruknęłam i skierowałam się do domu.
Wsunęłam powoli kluczyk do zamka i delikatnie przekręciłam go. Chwyciłam za klamkę i powoli otworzyłam drzwi, a następnie zamknęłam je. Skradałam się powoli, aby nie obudzić rodziców, którzy zrobili by mi awanturę. Nagle światło zostało zaświecone przez co wzdrygałam się. Spojrzałam na prawo i spotkałam się z wściekłym wzrokiem moich rodziców.
- Gdzie byłaś? - Spytał tata pełnym pogardy głosem.
- Byłam u koleżanki - Odpowiedziałam.
- Na pewno? U której?
- U Rose.
- Cały czas?
- Tak.
- To ciekawe, bo akurat niedawno byłam u państwa Diamond. I Rose siedziała ze swoim chłopakiem w salonie.
- Martina! Powiedz natychmiast prawdę!
Nie wiedziałam jak w tej sytuacji się zachować, dlatego odwróciłam głowę w bok.
- Pewnie byłaś z tym synem państwa Ricky. On ma na ciebie zły wpływ! Masz zakaz spotykania się z nim, a także szlaban na wychodzenie przez miesiąc! - Krzyknął ojciec, a ja w odpowiedzi wywróciłam tylko oczami.
- Wiecie co? Pierdolcie się. - Powiedziałam i ruszyłam na górę, jednak zostałam chwycona za nadgarstek i odwrócona w stronę osoby, która to uczyniła.
Głowa automatycznie się odwróciła po zderzeniu z ręką mojej matki. Policzek strasznie bolał, a do oczu napłynęły łzy.
- Tak to sobie do znajomych możesz mówić! Powinnaś być wdzięczna nam, a nie wyzywać nas gówniaro! Gdybym wiedziała, że taka będziesz to nigdy nie chciałabym Cię urodzić!
Szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżku. Zatopiłam głowę w poduszkach i zaczęłam płakać...
- Córeczko! Tak bardzo za tobą tęskniłam.
Odwzajemniłam uścisk, którego brakowało mi od kilku lat.
Niby przytulić, każdy może. Ale od każdego bije inne ciepło, dlatego przytulasy niektórych osób są takie wyjątkowe.
~*~
- I can't believe, That when I breathe, That there's something good inside of me, Just one good thing inside of me. So close to me, That memory, Of that one good thing inside of me. Just one good thing inside of me, yeah.* - Zaczęłam śpiewać początek mojej ulubionej piosenki, wpatrując się piękne gwiazdy na niebie.
- Ładnie śpiewasz - Powiedział ktoś niespodziewanie przez co się wzdrygnęłam.
Powoli odwróciłam się, aby zobaczyć kto to. Moim oczom ukazał się Luke. Ubrany był w szarą bluzę, czarne spodnie z opuszczonym krokiem oraz do tego timberlandy. Po chwili zajął miejsce obok mnie.
- Długo się nie odzywałeś.
- Miałem powody. - Odrzekł, wlepiając wzrok tak jak ja w piękne ozdobione małymi święcącymi kropkami niebo.
- Jakie?
- Nie bądź wścibska.
Westchnęłam głośno i zaczęłam bawić się swoimi długimi włosami. Nastała niezręczna cisza. Odwróciłam twarz w stronę Brooks'a i badałam każdy jej element. Piękne czekoladowe oczy. Kolczyk w nosie oraz w wardze co wygląda na prawdę seksownie. Kręcone brązowe włosy, które tylko się proszą, aby je dotknąć. Lekki zarost dodający uroku.
W końcu zorientował się, że cały czas mu się przyglądam i także odwrócił twarz w moją stronę.
- Czemu się tak mi przyglądasz? - Spytał z uśmiechem na ustach.
- Nie wiem. - Powiedziałam i wzruszyłam ramionami. - Wiedziałeś, że tu jestem?
- Nie. Czasami przyjeżdżam tu i wpatruję się w ten piękny krajobraz. - Oznajmił.
- Gdybyś na mnie tutaj nie wpadł, to czy odezwał byś się w ogóle?
- Może tak.
- Może? Co się z tobą do kurwy nędzy dzieje?! - Podniosłam głos.
- Ze mną? Nic. Zawszę muszę być miły? Ty jakoś często jesteś chamska i się tego nie czepiam.
- Ja chamska? Jesteś śmieszny. - Powiedziałam z drwiną w głosie.
- Nie zaprzeczaj. Wiele razy byłaś chamska. Wszyscy dookoła ciebie byli mili, a ty nie za bardzo.
- Ty się słyszysz człowieku? Nie mam zamiaru dalej tego słuchać. - Odrzekłam i wstałam szybko ze swojego miejsca. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na niego gdzie widniała godzina 23:03. Schowałam telefon do krótkich jeansowych spodenek z licznymi dziurami. Wyszłam w końcu na ulicę, gdzie o dziwo nie było tak wiele samochodów. Szłam dobrze znaną ulicą. Mój dom znajdował się niedaleko. Weszłam na ulicę gdzie lampy były w dość dużych odstępach i na ulicach zostawały wielkie plamy cieni, w których nie wiadomo co czyhało. Nie mając innego wyboru ruszyłam przed siebie. Co chwilę się odwracałam czy ktoś za mną nie idzie. Na tej ulicy nie było żadnej żywej duszy, która mogła by mi pomóc w tarapatach. Przechodziłam właśnie obok jakiegoś zaułka. Usłyszałam głosy kilku chłopaków. Jak najszybciej chciałam wydostać się z tej ulicy i znaleźć się w swoim ciepłym łóżku. Kiedy przeszłam obok zaułku myślałam, że nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi, jednak słyszałam jak ktoś podąża za mną.
- Hej ty! - Zawołał, któryś z nich jednak nie miałam zamiaru się odwrócić i ignorowałam nawoływania.
Niespodziewanie zostałam chwycona za dwie ręce i przyparta do ściany. Próbowałam się szarpać jednak to nic nie dało. Dwójka chłopaków trzymała mnie za ręce. Trzeci podszedł do mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
- Niezła z ciebie dupa. - Powiedział ten trzeci. - Aż szkoda by Cię tak puścić wolno. - Dodał kładąc ręce na mojej talli. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Jakim cudem nie ma tu nikogo kto mógł by mi pomóc?!
Od Autorki
Cześć!
Wiem, że rozdziału długo nie było, ale byłam na wakacjach i nie miałam czasu na pisanie rozdziału.
Dobra przechodzę do rzeczy:
Otóż zastanawiam się nad usunięciem opowiadania i zacząć pisania nowego. Więc piszczcie w komentarzach czy powinnam usunąć i napisać od nowa to opowiadanie, czy po prostu pisać je dalej. Wybór należy do was.
I co do piosenki, którą śpiewała Martina to jest to piosenka
Hollywood Undead-Believe:
Do zobaczenia!
PS: Nie sprawdzony, bo czasu nie miałam.
O nie musisz to pisać ja bez tego nie przeżyje. Znalazłam tego bloga nie dawno i po prostu myślałam że nie wytrzymie do następnego rozdziału. Proszę pisz dalej...
OdpowiedzUsuńWHAT? Jak to chcesz kończyć to opowiadanie? Ty nie możesz...
OdpowiedzUsuń:-(
OdpowiedzUsuńMega mega *--*
OdpowiedzUsuńNie usuwaj, genialnie piszesz, bardzo lubię czytać to opowiadanie, masz wiernych czytelników, pamiętaj o tym :)
OdpowiedzUsuń