piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 7



Zostali dodani nowi bohaterowie
Martina 

Jadłam jabłko podczas przerwy. Praca tutaj jest nawet fajna. Klienci są bardzo mili i czasami nawet zdarzy mi się dostać jakiś napiwek. W dodatku poznałam trochę Marthę Allen-współpracownicę. Jest ona brunetką o pięknych brązowych oczach. Ma bardzo ładną figurę i uśmiech. Pochodzi  z bogatej rodziny, ale pracuję tu, ponieważ chce być niezależna. Nawet nie podejrzewałam, że złapiemy taki świetny kontakt.
Kiedy skończyłam jeść, poprawiłam leginsy, które miałam na sobie i poszłam kontynuować dalej swoją pracę. Zebrałam zamówienia od grupki osób i skierowałam się do kuchni, aby powiadomić innych co mają przygotować.
-Co pan wyprawia?!-Krzyknęła Martha
-Ja? Nic, to ty po prostu nie potrafisz chodzić!
Skierowałam się szybko w stronę skąd padły krzyki i zauważyłam roztłuczone naczynia wraz z kawałkami niedojedzonego jedzenia. Wokół tego stała moja współpracownica, a obok niej siedział straszy mężczyzna ubrany w garnitur.
Niespodziewanie pojawiła się szefowa i próbowała załagodzić sytuację. Po krótkiej wymianie zdań młoda brunetka poszła na zaplecze. Szybko ruszyłam za nią, aby dowiedzieć się co dokładnie się stało.
-Martha, co się stało?-Spytałam łagodnie.
-Ten stary dziad klepnął mnie w tyłek i przez niego upuściłam to co miałam na tacy!-Zaczęła się drzeć na cały głos i mogę się założyć, że było ją słychać nawet ulice dalej. Wymachiwała rękami we wszystkie strony co chyba miała w nawyku.-I wyobraź sobie, że ta głupia baba jeszcze ma pretensje do mnie, że nie umiem chodzić i, że się nie potrzebnie wydzieram na klientów! Kazała mi teraz iść do domu. I nawet dobrze bo nie zamierzam być tu ani chwili dłużej.
Po tych słowach pośpiesznie zdjęła fartuch i odeszła mówiąc ciche "pa".
Wkrótce potem przyszła do mnie szefowa i nakazała wracać do pracy. Posłusznie wykonałam jej polecenie i zajęłam się klientem, który przysporzył Allen niepotrzebnych kłopotów.
Cały czas bacznie mi się przypatrywał i gdyby nie to, że zależy mi na tej pracy to zapewne już dawno bym mu bez żadnych skrupułów przywaliła. Zapisałam jego zamówienie i udałam się do kuchni, czując nadal jego wzrok na sobie.
Gdy to zrobiłam mogłam odpocząć sobie przy barku, gdzie znajdowała się Paula.
Gadałyśmy kilka minut, ale w końcu musiałam iść obsłużyć nowych klientów. Podeszłam do stolika i moim oczom ukazała się śliczna  młoda dziewczyna z blond włosami upiętymi w kucyka. Towarzyszył jej chłopak, który nie był na pewno w jej wieku. Podałam im meni i kiedy jasno włosa spojrzała na mnie jej uśmiech szybko znikł, a zastąpiło go zdziwienie. Zmarszczyłam brwi, ponieważ wpatrywała się ona we mnie jak w obrazek.
-Martina?-Zapytała
-Ymm... Tak-Odpowiedziałam-Znamy się?
-Nie pamiętasz mnie?
-Raczej nie bardzo-Odparłam i ruszyłam w stronę Pauli, jednak nie było mi to dane, gdyż zostałam chwycona za nadgarstek. Spojrzałam na dziewczynę, która go trzymała.
-Wiesz zmieniłam się przez te kilka lat. Może dlatego mnie nie poznajesz-Oznajmiła, a ja w odpowiedzi posłałam jej pytające spojrzenie.-Jestem Elizabeth. Siostra Peter'a jeśli imię Ci nic nie mówi.
W tym momencie moje oczy powiększyły się bardzo ze zdziwienia. Bardzo zmieniła się od ostatniego razu kiedy ją widziałam. Wcześniej była ona bardzo niska oraz trochę przy kości, jednak widzę, że urosła i schudła przez te kilka lat. Teraz jest wysoka i bardzo szczupła, a do tego ma aparat na zębach.
-Elizabeth?-Szepnęłam, a ona pokiwała głową na "tak".-Ale wyrosłaś. Nie poznałam Cię.
-Słyszałam co się stało. Nie podejrzewałam, że jeszcze po tym wszystkim wrócisz.
-Jakoś tak wyszło-Powiedziałam obojętnie
-Dobra koniec tych pogaduszek. Chce mi się jeść!-Krzyknął towarzyszący jej chłopak
-A więc co podać?
-Poproszę dużą porcję frytek oraz do tego kotleta
-A ja poproszę tylko wodę-Dodała Elizabeth
Przytaknęłam i ruszyłam w stronę kuchni. Dałam im zamówienie i odeszłam do White, aby przeczekać z nią ostatnie minuty pracy.
Troszeczkę pogadałyśmy i znowu musiałam iść, ponieważ szefowa mnie zawołała, abym do niej przyszła. Tak, więc poszłam do jej małego gabinetu i spytałam o co chodzi.  Ona tylko pochwaliła mnie i oznajmiła, iż mogę wyjść dzisiaj wcześniej.
Odstawiłam fartuch na miejsce i zabrałam torebkę. Następnie skierowałam się w stronę wyjścia.
Szłam prostą drogą do domu. Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Obok mnie pojawiła się młoda Ricky.
-Czego chcesz młoda?-Spytałam nie zwalniając tempa
-Dużo się zmieniło podczas twojej nieobecności-Westchnęła głośno-Następnego dnia kiedy twoja matka odkryła wasze zniknięcie, wpadła nam do domu i zrobiła wielką awanturę. Poszła nawet na policję, ale oni nic nie mogli w tej sytuacji zdziałać. Zaczęły się wielki kłótnie i obwinianie siebie nawzajem. Twoja matka zaczęła pić i strasznie się awanturowała, a ojciec zaczął częściej pracować i rzadko bywał u was w domu. Czasami nawet widziałam go na mieście wraz z jakimiś kobietami. Niby nic wielkiego, ale on obejmował te kobiety i całował...
-Co? Jak to możliwe? Przecież oni byli dobrym małżeństwem, nie wiedziałam, że jeden głupi wyjazd może tyle zmienić-Przerwałam jej
-Może odwiedzisz ich? Dasz znak życia.-Zaproponowała
-Zobaczę-Oznajmiłam-Chyba powinnaś wracać do swojego chłopaka.
-Do zobaczenia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy-Pożegnała się i odeszła w stronę restauracji.
Może faktycznie powinnam dać jakiś znak życia. Jak zareagują jak mnie zobaczą? W sumie nic nie mogą mi zrobić bo w końcu jestem pełnoletnia. Odwiedzę ich, nawet dzisiaj. Chcę zobaczyć ich ponownie bo muszę przyznać, że trochę za nimi tęskniłam.
Gdy dotarłam pod same drzwi, przekręciłam kluczyk w zamku co wydało charakterystyczny dźwięk.
Weszłam do środka, ściągnęłam buty i odstawiłam torebkę. Ruszyłam do kuchni w celu napicia się.
Nalałam do przeźroczystej szklanki soku jabłkowego i upiłam z niej kilka łyków.
Wyciągnęłam telefon i zamówiłam taksówkę, która miała się zjawić za kilka minut. W tym czasie poszłam do łazienki i poprawiłam trochę makijaż oraz rozczesałam włosy. Zabrałam torebkę i wyszłam z mieszkania zamykając drzwi na klucz.
Podałam adres kierowcy i ruszyliśmy powoli do wyznaczonego miejsca. Niespodziewanie usłyszałam dźwięk, który powiadomił o tym, iż dostałam SMS'a

Od: Luke

Cześć


Me:

Cześć


Od: Luke

Podobał się prezent?


Me:

Tak, ale po co je wysłałeś?



Od: Luke

Dziewczyny lubią kiedy dostają kwiaty



Me:

A skąd wiesz, że jestem typem dziewczyny, która lubi je dostawać?



Od: Luke


Powiedzmy, że zgadywałem


Nie odpisałam, ponieważ taksówkarz zawiadomił mnie, iż jesteśmy już na miejscu. Zapłaciłam i opuściłam pojazd stojąc przed bramą dwupiętrowego domu. Trochę obawiałam się co tam może się wydarzyć. Jednak zebrałam w sobie odwagę i podeszłam do drzwi. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zadzwoniłam kilka razy dzwonkiem. Czekałam chwilę, aż w końcu przede mną stanęła kobieta o brązowych włosach. Była niezwykle piękna jak na swój wiek. Niestety czuć strasznie było od niej alkohol. Ledwo trzymała się na nogach.
-Czego tu?!-Krzyknęła
-To ja Martina-Oznajmiłam przyciszonym głosem-Nie poznajesz mnie?
-Martina? A to dobre-Zaśmiała się głośno-Ta smarkula siedzi sobie w Sydney i ma nas w dupie. Z resztą my ją też. Pojechała sobie z tym głupim chłoptasiem. Wpadł jej w oko, tylko dlatego że miał dużo kasy. Przez niego zrobiła sobie jakieś głupie tatuaże i w ogóle stała się typową gówniarą, która myśli że wszystko jej wolno...
-Martina?-Szepnął znajomy męski głos, przerywając tym samym mojej rodzicielce monolog o tym jaka to ja jestem zła, prawdopodobnie nie wiedziała z kim rozmawia-To naprawdę ty?
Odwróciłam się i zauważyłam mojego ojca. Nie zmienił się ani trochę od czasu kiedy widziałam go ostatni raz. Dalej miał włosy postawione do góry. Ubrany był w garnitur tak jak zazwyczaj. Jego ręce zdobił złoty zegarek, który dostał od mojej mamy na rocznice ślubu. Pojawiło mu się trochę więcej zmarszczek.
-Nie widziałem Cię tyle lat. Nie dawałaś znaku życia.
-Miałam powody-Wzruszyłam obojętnie ramionami
-Wejdziesz?-Zapytał
-Niestety, ale śpieszę się. Może wpadnę jak mama wytrzeźwieję-Oznajmiłam i opuściłam posesję.
Słyszałam jeszcze nawoływania mojego taty, ale ja zwyczajnie to ignorowałam. Myślałam, że zacznie za mną biec, ale nie zrobił tego.
Właśnie mijałam posesję państwa Ricky. Przypomniało mi się kilka wspomnień związanych z Peter'em.
Nie zauważyłam nawet kiedy matka Elizabeth obdarzyła mnie zdziwionym i pełnym grozy wzrokiem. Przyspieszyłam kroku i udałam się w stronę domu. Poczułam wibracje w kieszeni moich spodni. Wyciągnęłam telefon i zauważyłam nową wiadomość.

Od: Martha Allen

Cześć Martina, masz czas?

Me:

Tak mam, a co?

Od: Martha Allen

Możemy się spotkać?

Me:

Jasne

Od: Martha Allen

Ok, spotkajmy się w parku niedaleko kawiarni

Me:

Będę za chwilę

Park był niedaleko, dzieliło mnie od niego około 10 minut.
Szybko dotarłam na miejsce i spostrzegłam smutną brunetkę na ławce. Podeszłam i zajęłam miejsce obok niej. Strasznie była przygnębiona. Na pewno stało się coś poważnego.
-Co się stało?
-Możemy się przejść?-Zaproponowała-Opowiem Ci wszystko
Zgodziłam się i zaczęłyśmy spacerować po parku. Na początku Martha milczała, ale potem zdecydowała się przemówić.
-Pamiętasz dzisiejszą sytuację?
-To z tym kolesiem? Pamiętam
-A więc po tym incydencie opuściłam restauracje. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Później siedziałam sobie wygodnie na łóżku i oglądałam ulubiony film. Mój telefon zaczął dzwonić.
Na ekranie pojawił się nieznany numer i z ciekawości odebrałam. Pytałam czy ktoś tam jest, lecz nikt nie odpowiadał. Wkurzyłam się i rozłączyłam się, a następnie wróciłam do wcześniejszej czynności.
Telefon zaczął ponownie dzwonić. Zobaczyłam, że to ten sam numer, jednak odebrałam. Dalej nikt nie odpowiadał co trochę zaczęło być denerwujące. Znowu się rozłączyłam. Już nikt nie dzwonił, ale dostałam SMS'a. Ktoś napisał w nim, żebym podeszła do drzwi. Jestem strasznie ciekawska, dlatego też tak zrobiłam. Pod drzwiami wystawał kawałek czarnej koperty. Zabrałam ją i otworzyłam.-Przerwała i wyciągnęła z torby tą kopertę, a następnie podała mi ją-Przeczytaj


Cześć skarbie!

Zachowałaś się bardzo nie ładnie w restauracji.  W dodatku wyszłaś tak bez pożegnania, ale spokojnie, za niedługo znów się spotkamy i wtedy tak szybko nie uciekniesz. Jeśli pójdziesz na policję, znajdę cię i zrobię z twoim udziałem trochę nieprzyjemnych rzeczy. Mam nadzieję, że jutro pojawisz się w pracy. 


PS: Raczej nie chcesz wiedzieć skąd mam numer i adres ;) 

-Przecież to jest chore!-Krzyknęłam i spojrzałam na Allen, która miała łzy w oczach.
-Co ja mam w tej sytuacji zrobić?-Wyszlochała, a ja jedynie zamknęłam ją w uścisku głaszcząc po włosach i uspokajając.-Mogę Ci coś zaproponować?
-Jasne, że możesz-Odparłam
-Wprowadź się do mnie. Mam mieszkanie, w którym spokojnie zmieszczą się dwie osoby. Boję się być sama.
Stałam w bezruchu analizując to co właśnie usłyszałam. Jeśli z nią zostanę ona poczuje wsparcie z mojej strony, a mi nic takiego wielkiego się nie stanie jeśli wprowadzę się do niej na kilka dni. Nie pozwolę na to, aby ktoś ją zastraszał.
-Zgadzam się-Powiedziałam stanowczo, a jej kąciki ust poszły do góry ukazując tym samym piękne białe zęby.-Jeśli chcesz, mogę nawet dzisiaj się wprowadzić. Pójdziemy do mnie i spakuję tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wybierzemy się do ciebie.
-To na co czekamy?
Złapałam jej rękę i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Otworzyłam szybko drzwi i wbiegłam jak huragan. Wyciągnęłam małą torbę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy.
Po kilku minutach byłam spakowana i gotowa. Pożegnałam się z Paulą i ruszyłyśmy wraz z Marthą do jej domu.

~*~


Grałyśmy na konsoli już od kilku godzin i nie miałyśmy zamiaru przestać. Bawiłyśmy się razem świetnie. Cały czas, któraś z nas się śmiała. Odeszłyśmy na chwilę do kuchni w celu napicia się. Nie było nam to dane, ponieważ usłyszałyśmy głośne walenie w drzwi. Wymieniłyśmy przerażone spojrzenia. Postanowiłyśmy, że będziemy udawać, iż nikogo nie ma w domu. Serce łomotało mi jak szalone. Jeśli będziemy dalej siedziały cicho może ten ktoś sobie odpuści. 

-Boję się-Szepnęła Martha

-Ja też, ale musimy coś zrobić.

-Co takiego?

-Albo ten ktoś sobie pójdzie, albo będziemy musiały do kogoś zadzwonić-Oznajmiłam 

-Lepiej zadzwońmy do kogoś. Bo jeśli to jest ten chłop to i tak czy siak on wróci tu, a tak to ktoś go złapie. 

-Dobra pójdę po telefon.

Żaluzje były zasłonięte, a jedyne oświetlenie dawała mała lampka stojąca obok konsoli. Walenie w drzwi ucichło. Słychać było tylko mój przyśpieszony oddech. Stawiałam małe kroki, aby tylko nie dać żadnego znaku obecności. Nagle usłyszałam głośną melodię. Spojrzałam na półkę i zauważyłam czarnego Iphone'a brunetki. Wkrótce potem melodia ucichła i nastała nieprzyjemna cisza. Niespodziewanie znów pojawiło się w walenie w drzwi tylko tym razem ze zdwojoną siłą. Szybko podbiegłam do telefonu i chwyciłam go. Walenie przerodziło się w mocne kopanie. Nie wiadomo było ile jeszcze drzwi wytrzymają...

Od Autorki

Jestem zadowolona z tego rozdziału. Przepraszam za wszystkie błędy, które pojawiły się. Dziękuję za komentarze i liczbę wyświetleń. Zostałam zgłoszona do LBA za co serdecznie dziękuję.

Uff... Robi się gorąco! Jak myślicie co się będzie dalej dziać? 








7 komentarzy:

  1. OMG... Nie mogę uwierzyć co tu się dzieje. Kto prześladuje Marthe? I kogo wezwie na pomoc Martina? Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo kurde!
    Ale się porobiło! Boję się, że coś się może stać im :'(
    Dodawaj szybko następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pod koniec było strasznie. Jeszcze nie spodziewałam się, że Martina spotka Elizabeth, a potem pójdzie jeszcze odwiedzić rodziców.
    I tu kolejna niespodzianka, bo jej rodzice są dziwni O.o
    Życzę weny i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki nagły zwrot akcji!
    Nie moge się doczekać nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  5. woow, robi sie mega ciekawie, czekam na nastepny
    zapraszam do siebie i mam nadzieje ze ty takze zostawisz komentarz u mnie :)
    http://say-you-remember-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń